Strony

sobota, 7 marca 2015

Początek + Dying Breed #1

Po pierwsze - witam na blogu. Bez zbędnych wstępów powiem tylko, że nie ograniczam się do żadnego gatunku. Od razu zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii. c:

Dying Breed #1

,,We are ghosts of the concrete world
Genetic codes of a dying breed
Will I be left behind
Sounds of a playground fading"*

   Jeden korytarz. Drugi. Trzeci. Czwarty. Skończyłam liczyć po przebiegnięciu dwudziestu. Ledwo trzymałam uniesione powieki. Nie wiedziałam, co to za gaz, ale skutecznie spowalniał moją ucieczkę. Czułam zapach spalenizny. Musiałam wejść na korytarz z pokojami, do których zrzucali zwłoki po całym dniu. Szukałam wyjścia podziemnego. Chciałam wydostać się stąd przez ścieki, była to moja ostatnia droga. Mogłam mieć tylko nadzieję, że nie obstawili rury wylotowej. Czułam już smród szamba. Kiedyś nawet nie pomyślałabym, że będę w psychiatryku, a tym bardziej w piwnicy starego szpitala psychiatrycznego, uciekała przed oprawcami w maskach gazowych, w łachach przesiąkniętych krwią, łzami, wonią poparzonej skóry.
Dzisiaj był dzień buntu. Ludzie mają dość tortur, albo się wydostaną, albo umrą. Jedno było pewne – tak czy tak czeka ich śmierć. Niektórzy przygotowali sobie sztylety, których użyją na sobie, jeśli nie zdążą się stąd wydostać i wpadną w łapy kosiarzy. Była to na pewno przyjemniejsza opcja niż to, co spotkało ostatnich, którzy nie dogonili reszty. Na oczach wszystkich więźniów kazano im wypić kwas. Wlewano im go do gardeł, zalewali im oczy. Patrzenie na to z boku i brak jakiekolwiek możliwości by pomóc… najgorsza rzecz, jaka może spotkać żywego człowieka. Prawdopodobnie będę słyszeć krzyki rozczłonkowywanych, palonych, ciętych ludzi do końca życia. Ja przynajmniej nie widziałam w ofiarach rodziny. Nie wyobrażam sobie, co czuła matka widząc jak odcinają jej nowonarodzonej córce palec po palcu, rzucają przed twarz i wyzywają od najgorszych. Ci oprawcy – to nawet nie byli ludzie. Wszystko, co dobre, prawdziwe, co ma w sobie miłość – dla nich było najgorszą zarazą świata. Nie akceptowali spokoju, szczęście znajdowali w torturach.
Nie słyszałam żadnych dźwięków poza biciem swojego serca. Miałam wrażenie, że za chwilę usłyszą je goniący mnie nie-ludzie. Teraz moim celem było wydostanie się stąd. Teraz, kiedy myślę, że może mi się to udać żałuję, że nie wzięłam ze sobą żadnego dziecka. Młodzi nie zasługują na taki los. Nie wiem, co stało się z naszym światem. To był rozłam we wszystkim.
Odór odchodów nasilał się. Widziałam już rury kanalizacyjne. Zgodnie z planem budynku, jaki udało zdobyć się więźniom, kiedy wejdę na następny korytarz jedyne, co muszę zrobić to wziąć głęboki oddech i wskoczyć w śmierdzące bajoro. Przepłynąć kawałek w dół, później oddalić się do brzegu, na skraj lasu i brać nogi za pas. W uliczkach pełnych kamienic, powinni chować się ludzie walczący z tymi wirusami. Jestem naprawdę ciekawa, czym oni są. Nigdy nie zdejmują pomarańczowych kombinezonów, ani swoich masek. Może gdyby zerwać im ją z twarzy wyparowaliby? Rozsypali się w popiół?
Korytarz był ciemny, ale słyszałam szum wody. Kierowałam się w większości słuchem. Serce podeszło mi do gardła, kiedy po mojej prawej stronie coś wydało cichy jęk. Stałam na czymś miękkim. Zmrużyłam oczy, które przywykły już do ciemności i zobaczyłam, że stoję na ręce. Odskoczyłam przerażona, kiedy usłyszałam ciche „mama?”. Chciało mi się płakać. Tyle złych rzeczy tu widziałam, ale dzieci?... One nie zasłużyły na coś takiego, w ogóle żaden człowiek na to nie zasłużył, jak zły by nie był. Przypomniałam sobie swoje dzieciństwo – wiecznie niezadowolona, nie doceniałam tego, co dawali mi rodzice, nie chciałam mieć przyjaciół, którzy nie mieli modnych ciuchów. Zalała mnie fala złości. Byłam skończoną idiotką, rozpuszczoną, zarozumiałą smarkulą. Szkoda, że musiało dojść do takich rzeczy, za nim to zrozumiałam.
Podeszłam do dziewczynki i ostrożnie podniosłam. Poczułam, aż nazbyt dobrze znany zapach krwi. Mała nawet nie miała siły pojękiwać z bólu. Przytuliłam ją jak mogłam najmocniej.
- Wytrzymaj słońce.
- Mamo, zabierz mnie stąd.
To, co chciałam zrobić było chyba najgorszą opcją, narażałam życie dziewczynki, ale nie miałam innego wyjścia. Moja wściekłość podniosła poziom adrenaliny, dawno nie byłam tak zdeterminowana.
- Malutka, spróbuj tylko wziąć oddech najgłębszy jak umiesz i zaraz będzie lepiej.
- Tak jak kiedyś na zawodach na basenie? Pamiętasz? Zajęłam pierwsze miejsce!
- Tak, dokładnie tak.
Nie mogłam długo zwlekać. Upewniłam się, że dziewczynka wstrzymała oddech i skoczyłam. Nic nie widziałam, przypominałam sobie w głowie, jak wyglądała mapa ścieków, zanim została spalona żeby nie było żadnych dowodów. Po przepłynięciu pewnego dystansu, zaryzykowałam i wynurzyłam się, bo z ust dziewczynki wydostawały się już bańki z ostatnim tchem.
- Weź taki sam oddech jeszcze raz, proszę, zaraz będziemy na miejscu.
Był dzień, ale słońce szykowało się do zajścia. Musiałam się pospieszyć. Po ciemku będzie mi trudniej znaleźć azyl. Bagno w tym miejscu zmieniało się powoli w wodę. Zostały mi jeszcze jakieś dwa kilometry do brzegu.
Byłam wyczerpana. Ale nie miałam czasu na odpoczynek. Nawet się za siebie nie obejrzałam. Nie chciałam patrzeć na tamten budynek już nigdy więcej. Chyba, że miałabym go wysadzić.
Obejrzałam dokładnie dziewczynkę. Woda obmyła jej twarz i zostawiła na bladej cerze smugi brudu. Miała duże niebieskie oczy i króciutkie włosy, chyba brązowe. Jej ubrania wyglądały jak podpalone, musiał przejść dużo więcej niż głodzenie i brak wody. Pod jej łaszkami czułam chyba każdą kość. Jak na takie obrażenia i jej stan trzymała się naprawdę dobrze.
- Idziemy teraz w lepsze miejsce.
- Do nieba?
- Nie słońce, ale będzie lepiej.
- Nie jesteś moją mamą…
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć.
- Ale dziękuję Ci bardzo. Jesteś cudowna i odważna. Dziękuję.
Zamurowało mnie. Dziewczynka jest chyba starsza niż myślałam. Zabrałam się do maszerowania. Mała wtuliła się we mnie, ale miała bardzo słaby uścisk. Bałam się, że połamię jej kości.
- Jak masz na imię?
- Mara.
- Witaj Mara. Jestem Abbey.
- Daleko jeszcze?
- Jeszcze kawałek. Możesz iść spać, szybciej Ci zleci.
- Zaśpiewaj mi coś.
- Co na przykład?
Stresowałam się, bo nie znałam żadnych piosenek dla dzieci.
- Jak chcesz to ja mogę zacząć, a Ty dokończysz.
- No dobrze, spróbuję.
Mara wzięła głęboki wdech i zaśpiewała swoim delikatnym, słabym głosem, bardzo powoli:
- Here lies a city on fire - singing along - the arsonist choir - now here I go…
- It started with a spark - and burned into the dark - now here I go.
There is a river I've found - into the wild - under the ground - so here I go.**
Tutaj mała nieźle mnie zaskoczyła.
Nie spodziewałam się takiego tekstu w takich okolicznościach. Ale cóż, usnęła szybciej niż ja dokończyłam zwrotkę.
Gdyby nie to, że chciała ocalić to cudowne dziecko, nogi już dawno by się pode mną załamały.
Wyszłam z lasu. Widziałam już zarys kamienic, które pamiętałam z mapy. Wlekłam się w ich stronę ostatnimi siłami.
Kamienice był bardzo stare. Na szarych, przemokniętych ścianach wisiały ostatnie kawałki wyblakłej farby. Na tle szarego nieba wszystko było przytłaczające. Zupełnie wymarłe miasto. Tak, jakby inwazja trwała już całe wieki, a nie 4 lata. Podeszłam do pierwszych obdrapanych drzwi. Czułam się obserwowana. Prawdopodobnie ludzie oglądali okolicę i czekali by sprawdzić czy ktoś za mną nie przyszedł. Waliłam do pięciu obdrapanych drzwi ostatkiem sił. Miałam pokrwawione kostki, chciałam usnąć na pierwszej lepszej wycieraczce. Dziewczynka spała mocno i nie słyszała skrzypienia metalowych drzwi. Poczułam, że coś ciągnie mnie do tyłu. Ciepła ciecz rozlewała się po szyi. Usłyszałam charakterystyczne wciąganie powietrza przez otwór maski. Gwiazdy przed oczami. Krzyk dziecka. Strzały. Ostatnie uderzenie o ziemię. Ciemność i pustka.

8 komentarzy:

  1. O kurwa....
    Czy coś jeszcze...nwm
    Mocne i takie...
    Romans nie pasuje...
    To musi być ciężkie i mroczne i takie... jak jest teraz...
    Nwm ile części planujesz, ale mam nadzieje, że nie skończą ci się pomysły na opisy tortur i tych innych...
    Wygląd bloga jest super
    Idealnie oddaje jego charakter.
    Pisz, pisz, bo jestem ciekawa, co dalej i jak to się w ogóle stało, że ona była zamknięta w tym psychiatryku.
    Kurwa będę miała koszmary przez Ciebie...
    Nigdy nie lubiłam psychiatryków...
    Wpleć w to naszego kochanego nauczyciela i już mam zawał murowany!
    Chętnie obejrzałabym taki Horrorek albo zagrała w grę na podstawie tego opowiadanie. Myślę, że będzie świetne, bo tak się zapowiada.

    Życze weny, chęci i czasu na pisanie
    Gigi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz - bezcenny! :D Zadowoliłabym się nawet pierwszą jego linijką. Ja też mam nadzieję, że pomysły za szybko mi się nie wyczerpią.
      Aby tylko czasu starczyło. c:
      Dzięki za wszystko i dobrej nocy. :3

      Usuń
  2. Po pierwsze - wiataj w naszym gronie ;) Cieszę się, że postanowiłaś założyć bloga i mam nadzieję, że będziesz miała czasu, żeby zacząć realizować swoje pomysły.

    Co do samego tekstu...bardzo pozytywnie zaskoczyłaś mnie swoją bohaterką. Spodziewałam się zupełnie innego charakteru, dlatego miło się zdziwiłam, że po tym wszystkim, co przeżyła dalej pozostaje taka...ludzka. Mam nadzieję, że wiesz o czym mówię ^^ ogólnie klub klimat, który zaczełaś tu tworzyć jest fajnym oderwaniem od wszelkich innych tekstów, które preferuję, więc myślę, że dla innych czytelników też będzie stanowił ciekawą odskocznie XD o ile oczywiście pozostaniesz w takiej tonacji utworu.

    Nie zgadzam się z Gigi, bo tu aż się prosi o romans, ( który z resztą mógłby być dobry do przeplatania części, tak żeby nie wszystkie były tak mroczne - wtedy po prostu jest łatwiej czytać, jeżeli lżejsze momenty są przełamane czymś delikatniejszy), ale to Twój pomysł, także nie wymagam nie wiadomo czego XD tym bardziej, że nie każdemu odpowiadają romantyczne klimaty, ale może nad czymś takim pomyślisz ;)

    Czekam na następną część oraz życzę czasu na pisanie.
    Pozdrawiam
    Marika

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie tu romans?! Jak ma być to odskocznia niech będzie to odskocznia! A tak pozatym tu trupy a tu chodź się całować?! Mi tu w ogóle coś takiego nie pasuje. Jak ma go w ogóle poznać?! Jest już pare ciekawych książek gdzie najbardziej powinien interesować ustrój polityczny, okrucieństwo i otaczający świat bohaterów jednak autorki dodają wątek miłosny i bum...wszyscy czekają aż główna para pójdzie ze sobą do łóżka! Romans zawsze wychodzi na pierwszy plan! Mi tu to pasuje jak wół do karocy!

    (ależ ty masz długą nazwę) Concrete Walls pisz co ci mówi twój piękny, chory, niezrównoważony i okrutny umysł!
    Ja tu chce więcej krwi i psychologicznego niszczenia bohaterki ;)
    Trzymaj się xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No błagam Cię, sama piszesz, a nie masz na tyle wyobraźni, żeby dostrzec tu romans? ;)

      Wyobraź sobie: w pierwszej opcji dziecko przeżyje, wiec na pewno z nią zostanie. ( a nawet jeśli nie, to to niewiele zmienia) Będzie wtedy odpowiedzialna za siebie i za nią, co okaże się przytłaczające, dodatkowo wspomnienia z przeszłość i ciągły strach nie będą działały na jej korzyść. I kiedy będzie myślała, że dłużej tego nie zniesie, na jej drodze pojawi się pan X. On także po ciężkich przejściach, nie będzie w stanie nikomu zaufać, a tym bardziej nie ma w planach stworzenia sobie kuli u nogi w postaci dziewczyny z dzieckiem. Także każe im się wynosić, ale przez przedziwne sploty wydarzeń zostaną w jakiś sposób ze sobą związani ( kurde, teraz to juz chyba w magię zaczynam lecieć ;)) albo ona opowie mu swoją tragiczna historię, a on uzmysłowi sobie, że jego popaprane życie też było dla niego cholernie trudne, dlatego zamierza spróbować jej pomoc. Nie bedzie jednak czul do niej nic poza litoscia, a duchy przeszlosci i terazniejszosci sprawia, ze beda musieli ciągle walczyć o swoje życie. CDN...

      Czy pomoglam Ci to sobie wyobrazić? :) i nawet relacje między nimi nie byłyby na pierwszym planie, wiec chyba spelnilam kryteria xd Swoja drogą, to mógłby być ciekawy prolog :D

      Pozdrawiam
      M

      Usuń
  4. ło boże XD powiem tak - nie piszę nic na zapas i w sumie to sama nie wiem, co mi do głowy przyjdzie. xd moja wena ma swoje własne prawa i robi co chce :p i co Wy z tym romansem? zamiast się martwić, że dziecko umrze, to już chcecie zepsuć moją historię. :v
    w każdym razie dzięki za uwagi. c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dzieci nie lubię :P może iść na pierwszy ogień ;)

    OdpowiedzUsuń